piątek, 17 lutego 2012

Raket Fjuel! Pompa!

Podczas ostatniej przejażdżki odkryliśmy, że gubimy paliwo. W znacznych ilościach.

Jarzyn zabrał auto, żeby zlokalizować wyciek. Oczywiście… Żuk nie byłby sobą, gdyby nie spłatał nam figla. Podczas diagnozy nie uronił ani kropli.

Podejrzenie padło jednak na pompę paliwa i membranę, która – podobno – często w tych pompach pada.

Zdzwoniliśmy się. W pobliskim sklepie z częściami zakupiliśmy nową membranę i – tak na wszelki wypadek – zawory oraz uszczelkę. Ruszyliśmy do HQ, żeby przyjrzeć się problemowi.

Po kilku podejściach od dołu i góry, odkręcaniu śrubek w pozycji przypominającej chińskie "S" i wielu niecenzuralnych słowach pompa puściła.

Teraz swobodnie mogliśmy zajrzeć do jej wnętrza, a naszym oczom ukazało się to…


…dobry centymetr szlamu. Co to jest i jak on się tam znalazł tego nie wiemy, ale przypomina to samo co kiedyś zastaliśmy na dnie starego zbiornika.

Wszystkie elementy oczyściliśmy. Wymieniając membranę postanowiliśmy pozbyć się również strach zaworów. I po chwili uznaliśmy, że nie był to dobry pomysł, ponieważ podczas ich usuwania wykruszyły się „ząbki", które przytrzymywały je na miejscu.


I tu z pomocą pospieszył Tata Jarzyna. Jeżeli ktoś się zastanawia jakie narzędzia są niezbędne przy naprawie Żuka, to są to na pewno młotek i dłuto. Właściwie to wszystko czego potrzeba. ;) Zawory trzymają się mocniej niż oryginały.


Pompa złożona. Dzisiaj ją zamontujemy i mamy nadzieję, że rozwiązaliśmy problem wycieku.

W każdym razie trzymamy kciuki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz