piątek, 5 sierpnia 2011

Grill z Żukiem w tle

Może lepiej było go nie oglądać przy świetle dziennym…

Jeszcze więcej rdzy, również na elementach podwozia. Jeszcze bardziej zapuszczony, jeszcze bardziej niesprawny, jeszcze bardziej smutny, ale nasz. Z każdym kolejnym piwem coraz bardziej.


Najważniejsze, że jeździ, reszta to betka. Nic z czym byśmy sobie nie poradzili. I tak zaczęły się rundki po działce, w końcu każdy chciał się przejechać.


„Debatowanie", grillowanie, muzykowanie (na czym się dało, głównie na garnkach) przeciągnęło się do późnej nocy, aż w końcu polegliśmy. Ze zmęczenia oczywiście. Niektórzy w Żuku, inni w cudem rozstawionym namiocie.


Nie pamiętam co tego wieczoru ustaliliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz